wtorek, 16 kwietnia 2013

Recenzja



„Strażnicy marzeń” to film animowany wytwórni DreamWorks, opowiadający o tytułowych Strażnikach – czwórce znanych nam postaci, czyli: Świętym Mikołaju, Wielkanocnym Zającu, Zębowej Wróżce i Piaskowym Ludku. To właśnie im dzieci zawdzięczają udane święta, rekompensatę za stracone zęby, czy piękne sny. Lecz teraz muszą się zjednoczyć aby pokonać Czarnego Pana, który chce zniszczyć wiarę w Strażników i zastąpić ją swoim mrokiem. Jednoczą się aby ochronić dzieci, w tym musi im pomóc Jack – psotny duch zimy, dzięki któremu mamy mroźną pogodę i epickie bitwy na śnieżki.
     O „Strażnikach marzeń” pierwszy raz usłyszałam z reklam, jednak nie przykuło to mojej uwagi – wiadomo teraz tego pełno. Jednak ktoś mnie podkusił żeby zobaczyć zwiastun i dzięki temu postanowiłam obejrzeć nowość DreamWorks’a. Był to strzał w dziesiątkę!
     Przede wszystkim w oczy rzuca się oryginalność postaci, założę się, że większość z nas wyobrażała sobie Świętego Mikołaja jako miłego, starszego dziadka, tu jest on szefem Strażników, nieustraszonym wojownikiem z mieczami, ma rosyjski akcent i tatuaże na rękach. W swojej bazie na północy prowadzi wytwórnię zabawek robionych – uwaga – przez yeti. Wielkanocny Zając jest postawny, ma australijski akcent i walczy bumerangami, ma też cięty język i z początku nie podoba mu się pomysł Jack’a Mroza w drużynie. Zębowa Wróżka to skrzyżowanie kobiety z kolibrem (bardzo ciekawy pomysł :-) ), która opiekuje się najpiękniejszymi wspomnieniami z dzieciństwa, kieruje pokaźną grupą miniwróżek, zbierającym zęby spod poduszek w zamian zostawiając pieniądze. Piaskowy Ludek jest niemową, jednak swoje myśli pokazuje nam w formie piaskowych obrazków, wydaje się najmądrzejszy z całej czwórki. I wreszcie Jack Mróz, tu muszę pogratulować wytwórni głównego bohatera, bardzo często się zdarza, że jest nim ciamajda, który nie pasuje do reszty/nie wierzy w siebie/nic mu nie wychodzi* (* - niepotrzebne skreślić), a tu mamy wiecznie młodego, przystojnego nastolatka, który ma charakter: jest psotny, pewny siebie i w przeciwieństwie do innych Strażników jest samotnikiem, wiedzie wesołe życie zabawiając się na okrągło zamrażaniem czego popadnie. Ma ciekawą moc, bo za pomocą swojej różdżki może zamrażać, wywoływać śnieżyce, panować nad wiatrem (dzięki czemu lata). Ciekawy jest aspekt psychologiczny, bo pod uśmiechem i psotami kryje się wewnętrzny dramat, pytania, na które nie ma odpowiedzi: „Po co zostałem stworzony?”.
     Zachwycił mnie też czarny charakter – sam Mrok. Wydaje się on być dość straszny jak na bajkę (i z tego co słyszałam kilkoro dzieci się go przestraszyło w kinie), jednak dla mnie jest w sam raz. Wie o nas to co staramy się ukryć – nasze lęki. Potrafi wejść na ambicje, grać na emocjach, wydaje się bardzo pewny siebie, a dzięki podkradnięciu mocy Piaska jest w stanie tworzyć Koszmary – czarne, złowrogie rumaki.
     Fabuła jest wciągająca już od pierwszych minut, film jest ciekawy, widzowie mogą zachwycać się piękną scenografią, efektami takimi jak dynamiczne sceny walki, padający śnieg, czy złoty piasek (szczególnie w 3D) oraz śmiesznymi dialogami. Nie brakuje również dyskretnego humoru. W animacji jest kilka niedopatrzeń, jednak nie ujmuje to wartości filmu. Wspaniałą rzeczą są też detale z jakimi opracowane są sceny między innymi gesty, miny bohaterów, czy obrazy w tle. Gratulacje należą się też Alexandrowi Desplatowi za wspaniałą ścieżkę dźwiękową dzięki, której głębiej wczuwaliśmy się w sytuację bohaterów. Jednymi słowy, gdy było radośnie chciało się śmiać, gdy smutno – płakać – i o to chodzi J Oglądając „Strażników marzeń” w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy znów nie uwierzyć w Świętego Mikołaja, bo podczas filmu naprawdę mogłam poczuć się jak dziecko.
     Może i recenzja jest nieco przesadzona (nic nie poradzę :-) ), jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to film warty obejrzenia –  gorąco polecam!

     
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz